Chciałbym się odnieść do głównej tezy lansowanej w filmie „Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy”. Otóż Barbara Blida nie popełniła zwykłego samobójstwa. Zginęła przez szamotaninę z agentką ABW. Po pierwszym przedstawieniu tej tezy aktor odgrywający rolę męża Barbary Blidy twierdzi, że żona na pewno nie chciała się zabić. Aby potwierdzić tą tezę, przytoczono argument rozmowy z adwokatem i prośbę o pomoc tuż przez całym zajściem. Miało to świadczyć o tym, że Barbara Blida nie mogła chcieć się zabić, skoro kilka minut wcześniej prosiła o interwencje swojego adwokata.
I tutaj cały paradoks tej tezy. Na broni Pani Blidy były jej odciski palców. To jest dowód niepodważalny. Skoro Pani Blida nie chciała się zabić, to co robiła w łazience z bronią w ręku? Chciała postrzelać do kaczek? Kolejna sprawa, w jakim celu agentka ABW miała by się szarpać z Barbarą Blidą? Jedyne co mi przychodzi na myśl to próba uratowania Barbary Blidy przed popełnieniem samobójstwa. Ale to stanowczo przeczy tezie męża Pani Blidy i Pani adwokat, którzy uparcie dają do zrozumienia, że Barbara Blida nie chciała popełnić samobójstwa. Idąc tokiem myślenia realizatorów programu możliwa jest jedynie jedna absurdalna teza. Pani Blida przebywa w łazience. Nagle wpada agentka ABW w rękawiczkach, zagląda do szafki Pani Blidy, wyciąga pistolet i strzela do Blidy, która nie była w stanie się obronić, chodź heroicznie próbowała. Potem wkłada pistolet w ręce zabitej i pozoruje samobójstwo. Brzmi idiotycznie? Jak cały film.