Od początku decyzji o starcie Bronisława Komorowskiego na Prezydenta Polski byłem bardzo sceptyczny. Z każdym dniem kampanii było już coraz gorzej i tylko gorzej. Kolejne sondaże pokazywały mi tylko, że czarny sen może się spełnić. 10 kwietnia doszło do tragedii Smoleńskiej. Kiedy większość polaków była pogrążona w żałobie, Bronisław Komorowski już układał orędzie do narodu. Kiedy służby rosyjskie szukały ciała Prezydenta Kaczyńskiego, Bronisław Komorowski już ogłaszał się głową Państwa. To był pierwszy zgrzyt, który zapewne nie jednej osobie zapadł w pamięci.
Niestety im dalej tym gorzej. Jako prezydent-elekt Komorowski postanowił podpisać ustawę dotyczącą IPN. Pomijam sam fakt podpisania tej umowy wbrew woli zmarłemu Prezydentowi, który chciał podjąć inna decyzję. Bardziej uderzyło mnie co innego. Komorowski znając okoliczności i kalendarium zdarzeń w niezwykle chamski i ignorancki sposób stwierdził, że gdyby Lech Kaczyński chciał to by ustawy nie podpisał. Dalszy komentarz jest już chyba zbędny.
Wychodzenie z NATO było tylko niefortunnym przejęzyczeniem, jednak mówienie do powodzian, że zapewne są przyzwyczajeni do powodzi w sytuacji, kiedy wspomniani ludzie stracili cały dorobek swojego życia było z kolei przykładem całkowitego odrealnienia Bronisława Komorowskiego. Sam wówczas Prezydent-elekt w tej samej wypowiedzi znalazł nawet receptę na powódź – „Woda ma to siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie a później spływa do głównej rzeki i do Bałtyku”. Naprawdę gdyby powiedział to przedszkolak można by się było z tego nawet pośmiać. Ale gdy mówi to kandydat na Prezydenta Polski pozostaje tylko niesmak i uczucie zażenowania.
Podczas kampanii dowiedzieliśmy się również, że przyszły Prezydent nie był najlepszy z geografii. Problem z ustaleniem czy Norwegia jest członkiem Unii Europejskiej czy nie stanowiło dla niego niemały problem. Ostatecznie wg Prezydenta Norwegia jest członkiem Unii Europejskiej. Gdyby to powiedział Śp. Lech Kaczyński zapewne nie schodził by z czołówek większości brukowców. A nasi polscy niezależni satyrycy mieli by pełne ręce roboty. Ale, że padło to z ust kandydata młodych wykształconych z dużych miast nie zrobiło to na nikim większego wrażenia. W odpowiedzi na zarzuty dotyczące niewiedzy kandydata Premier Tusk twierdził, że Komorowski to dobry człowiek i musimy mu wybaczyć.
Między czasie zdążyliśmy się zorientować, że przyszły Prezydent ma problem ze zrozumieniem pojęcia „parytet”, za to wie wszystko o metodzie In-vitro, chwaląc się jednocześnie swoimi dziećmi poczętymi w sposób naturalny. Pozostaje pogratulować taktu. Jak czuł by się człowiek sparaliżowany słysząc od kolegi o jego osiągnięciach w lekkiej atletyce? Nominacja na Prezesa NBP Marka Belki bez wiedzy gdzie obecnie pracuje, czy zwoływanie RBN na podstawie informacji z wikipedii również nie zrobiła wrażenia na elektoracie Komorowskiego. Ale idąc tokiem myślenia Prezydenta, jaki kandydat taki elektorat.
Jak wieść gminna niesie w Polsce zawsze więcej jest ludzi głupich niż mądrych. Tym sposobem Prezydentem zostaje Bronisław Komorowski. Ten przykładny dla wszystkich praktykujący katolik na dzień dobry postanowił pozbyć się krzyża z Krakowskiego przedmieścia. W imię hasła wyborczego „Zgoda Buduje” wybudował niesamowitą wręcz zgodę Polaków na Krakowskim Przedmieściu. Oczywiście Pan Prezydent znalazł wytłumaczenie – z pewnymi ludźmi nie da się rozmawiać. Tak Panie Prezydencie wiemy, że się nie da. I właśnie dlatego Pańskie hasło poziomem dorównało Pana kampanii. Obwieścił Pan swój sukces, ponieważ dogadał się Pan z Premierem wywodzącym się z Pana poprzedniej partii. Gratulacje !! Czy myśli Pan, że Jarosław Kaczyński nie zbudował by zgody z Mariuszem Błaszczakiem?
O dalszym przebiegu Prezydentury ciężko coś więcej napisać. Była denna, bezpłciowa i kompletnie bez pomysłu. Przeplatała się oczywiście z kolejnym dokopywaniem zmarłemu Prezydentowi. Do dziś mam w pamięci odsłonięcie tablicy pamiątkowej Prezydentowi Kaczorowskiemu i przemówienie Prezydenta. „Pomniki i tablicę buduje się dla osób, które na to zasługują” – słowa wypowiedziane w czasie trwania sporu nt. pomnika dla Lecha Kaczyńskiego mają oczywisty kontekst. Do dzisiaj jako student nie otrzymałem większej zniżki na przejazdy. To wszystko utwierdzało mnie w oczywistym przekonaniu, że Bronisław Komorowski to zły wybór i zły Prezydent. Zawsze pozostawało jednak jedno „ale”. W końcu mówimy o głowie Państwa i elementarny minimalny podstawowy szacunek się należy. Dlatego nigdy nie byłem zwolennikiem nie tytułowania Prezydenta w mediach i innych podobnych prób dyskredytacji głowy państwa. Dzisiaj jednak porzucam tą zasadę. Kiedy dowiedziałem się, że Bronisław Komorowski zaprasza na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego Wojciecha Jaruzelskiego do dyskusji na temat wizyty Prezydenta Rosji zrozumiałem, że Prezydent właśnie wbił sobie gwóźdź do trumny jeśli chodzi o szacunek wśród oponentów. Właśnie dzisiaj (a właściwie już wczoraj) określenia typu „Komoruski” czy nazwisko Prezydenta pisane cyrylicą stają się bardzo wymowne, żeby nie powiedzieć zasadne.
Najgorsze jest to, że wcale nie jest mi do śmiechu. Nie cieszę się, że zyskałem kluczowy argument w dyskusji o Bronisławie Komorowskim, ponieważ ten argument to wstyd dla urzędu Prezydenta Polski, to wstyd dla Polski. Mimo licznych wpadek, dopiero dzisiaj mogę w z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że wstydzę się za Prezydenta Komorowskiego, tak samo jak wstydziłem się za pijanego Prezydenta Kwaśniewskiego. Niestety wszystko powoli powraca. Oczywiście nie chcę sugerować, że Bronisław Komorowski pojedzie pijany do Smoleńska, jednak widać wyraźnie w którą stronę i z jakimi ludźmi podąża ta prezydentura. Samego Bronisława Komorowskiego dopadł najprawdopodobniej syndrom sztokholmski. Jest on skutkiem psychologicznych reakcji na silny stres oraz rezultatem podejmowanych przez porwanych prób zwrócenia się do prześladowców i wywołania u nich współczucia. Być może taką osobą dla obecnego Prezydenta jest właśnie Wojciech Jaruzelski, popierający w kampanii oficjalnie Komorowskiego. Pytanie brzmi tylko od kiedy Jaruzelski doradza Komorowskiemu. Patrząc na odznaczenie dla Michnika, walkę z krzyżem czy nominację dla Tomasza Nałęcza na pewno nie od dziś.